Wywiad z zespołem Neaghi

Wrocławscy metalowcy z zespołu Neaghi w 2021 roku zadebiutowali na rynku fonograficznym znakomitym albumem „Whispers of Wings” wydanym przez wytwórnię Soliton. Longplay zbierał świetne recenzje fachowej prasy, a w corocznym plebiscycie Radia Wnet znalazł się na 33 miejscu wśród 50 najlepszych polskich płyt ubiegłego roku (bez podziału na gatunki i style). Nobilitacja tym większa, iż w wyróżnionym gronie znalazły się tylko dwie kapele grające muzykę metalową. Rok 2021 był więc rokiem dla zespołu udanym, choć brak koncertów oraz roszady w składzie stanowiły na pewno spore rozczarowanie.


W wywiadzie który prezentujemy dowiecie się więcej m.in. o kulisach powstawania ich debiutanckiego albumu a także planach na przyszłość.

CEL JEST JEDEN. DAWAĆ RADOŚĆ Z GRY NASZYM SŁUCHACZOM” – WYWIAD Z ZESPOŁEM NEAGHI

PMA: Zanim zaczniemy rozmawiać, czy zespół Neaghi nie boi się trudnych pytań ? Bo jeśli się boi, to będę musiała trochę pozmieniać część zaplanowanych przeze mnie tematów.

Lever: Nie boimy się, z drugiej strony nie wiem na co dokładnie Cię stać, więc trochę ryzykuję deklarując naszą odwagę (śmiech).

PMA: Ok, to zacznę spokojnie. „Whispers of Wings” – świetna płyta, moje gratulacje, bo stworzyliście naprawdę niesamowity concept album chwytający za serducho zarówno warstwą liryczną i muzyczną. Zdajecie sobie w ogóle sprawę z tego jak doskonałą płytę nagraliście ?

Lever: Dzięki wielkie. Wiesz co, oczywiście cieszymy się, że nasz album spotyka się z tak dobrym przyjęciem przez fanów jak i dziennikarzy muzycznych, ale staramy się twardo stąpać po ziemi. Ja osobiście jestem bardzo zadowolony z tego co udało nam się wspólnie stworzyć. Mam wielką nadzieję, że uda nam się klimat panujący na „Whispers of Wings” przełożyć na nasze występy na żywo.

Wojbass: Czy płyta jest doskonała to nie wiem, nam się bardzo podoba, natomiast na pewno można powiedzieć że jest prawdziwa, powstała z prawdziwych emocji, dramatów i przeżyć.

PMA: Jeszcze kilka miesięcy temu byliście kapelą anonimową. Aż tu nagle nazwa „Neaghi” zaczęła pojawiać się niemal wszędzie tam, gdzie można poczytać o polskim metalu. Jak tego dokonaliście, bo plan marketingowy wspierający Wasz debiutancki longplay robi olbrzymie wrażenie a ilości recenzji „Whispers of Wings”, czy też wywiadów pozazdrościć mogą Wam nawet zespoły z tzw. metalowego TOP.

Lever: Od samego początku wiedzieliśmy, że chcemy dotrzeć z naszą płytą do jak najszerszego grona słuchaczy. Nie chodzi mi tu nawet o sprzedaż, a o to, żeby nie być kapelą tworzącą muzę tylko dla samych siebie i najbliższych przyjaciół. Jeżeli chodzi o promocję płyty, to pomysł na nią mieliśmy już od dawna. Wymagał on mozolnej pracy związanej z łapaniem kontaktów, nawiązywaniem relacji z dziennikarzami, fanami czy też innymi muzykami. Spędziłem mnóstwo godzin na rozmowach, głównie poprzez Messenger, rozmowach które nie zawsze przynosiły wymierny efekt, ale zawsze stanowiły dobrą lekcję na  przyszłość. Nie wszystko co planowaliśmy udało się zrealizować, niemniej jednak odczuwam satysfakcję. Biorąc pod uwagę brak możliwości grania koncertów, nieoczekiwane roszady w składzie, myślę, że zrobiliśmy wszystko co było można.

PMA: Czy Caleb Bingham – były gitarzysta znanej na całym świecie kapeli Five Finger Death Punch – był częścią marketingowej strategii ?

Lever: Trochę brzydko to zabrzmiało, tak przedmiotowo powiedziałbym. Natomiast przyznam, że od samego początku powstania Neaghi, chciałem zaprosić na naszą płytę kogoś z głośnym nazwiskiem. Takim, które pomoże zespołowi w promocji, czy też dzięki któremu łatwiej będzie nam znaleźć wytwórnię, która wydałaby nasz album. Rozmowy na temat gościnnego zagrania solo prowadziłem z kilkoma gitarzystami, a Caleb był właśnie jednym z nich. Świetny technicznie, ale jednocześnie posiadający niesamowitą wrażliwość muzyczną gwarantującą, że to co zrobi, przede wszystkim wpasuje się w charakter danej kompozycji. Jego solo do „State of Mind” jest najlepszym potwierdzeniem moich słów. Prywatnie, to bardzo miły i konkretny gość i być może w przyszłości, gdy sytuacja wróci do jako takiej normalności, uda nam się zorganizować jakąś małą trasę z jego obecnym zespołem, którym jest Athanasia.

PMA: Wasz album jest bardzo wysoko oceniany pod kątem brzmienia za które odpowiedzialny jest były gitarzysta brytyjskiego Karybdis – Harsha Dasari. Czy Harsha będzie również producentem drugiej płyty Neaghi ?

Lever: Za wcześnie o tym mówić, zwłaszcza że jeszcze nie myślimy o nowym materiale, ani tym bardziej o tym, kto nam wyprodukuje nową płytę. Przede wszystkim koncentrujemy się na tym, aby przygotować się z nowymi gitarzystami do grania na żywo. Co będzie dalej, czas pokaże.

PMA: No to pora na pierwsze z trudnych pytań. Jeszcze przed ukazaniem się waszej płyty pojawiła się informacja, że z zespołu odeszli obaj gitarzyści, którzy wzięli udział w jej nagraniu. Mam na myśli Michała Kaszczyszyna i Adama Mickiewicza. Wprawdzie oficjalny komunikat sugerował, że rozstanie nastąpiło w zgodzie, jednak trudno uwierzyć mi, że ktoś z własnej woli opuszcza kapelę tuż przed wydaniem debiutanckiego albumu i co z tym związane – pierwszych koncertów. Jak było naprawdę ?

Lukas:  Dla nas informacja o odejściu gitarzystów przed wydaniem płyty była szokiem. Tym bardziej, że wraz z wydawnictwem zawsze idą w parze promocja medialna i koncerty. Był to cios dla Neaghi jako debiutującego zespołu i pamiętam słowa Wojbassa, że  ludzie nam  w to nie uwierzą. W tym wszystkim  najśmieszniejsze jest to, iż mimo różnych plotek i fali hejtu jaka się na Neaghi wylała, prawda jest taka,  jak ją przedstawiliśmy w oficjalnym komunikacie. Gitarzyści odeszli z własnej woli. Michał był zmęczony pracą nad albumem i chciał swój czas spędzać z rodziną. Adam odszedł będąc jak to ujął „zmęczonym wszystkim”. Wszyscy byliśmy zmęczeni, to fakt niezaprzeczalny. Z Michałem jako głównym kompozytorem jeszcze  długo  rozmawialiśmy, dając mu czas do namysłu i odpoczynku po nagraniach. Wiedzieliśmy, że praca jaką włożył w ten album jest nieoceniona i czuć było w jego wypowiedziach wahanie, jednak  finał wszyscy znamy. Wybrał spokojne życie rodzinne a jego wybór, podobnie jak i Adama szanujemy.

PMA: Dzięki świetnej promocji balon z napisem „Neaghi” został napompowany do dość niebezpiecznych rozmiarów. Niebezpiecznych, gdyż nie jesteście już postrzegani jako zespół, jakich wiele na polskiej scenie, a zespół niezwykle ambitny, z bardzo konkretnym celem namieszania na rodzimym podwórku, a może nawet nie tylko i rodzimym. Nie boicie się, że ten balon może pęknąć, gdy przyjdzie do prawdziwej weryfikacji waszych umiejętności w postaci koncertów ?

Lukas: Czy ambitne i profesjonalne podejście do zespołu  i naszej gry jest czymś złym i zakrawa na potępienie ? Chyba nie. Można to nazywać pompowaniem balonika. Osobiście  jednak wolę stwierdzenie o zwróceniu  na siebie uwagi. Cel jest jeden. Dawać radość z gry naszym słuchaczom. Nie zamierzamy nikomu  i nigdzie  mieszać  (śmiech).Jako muzycy graliśmy wiele koncertów w tym na dużych scenach.  W Neaghi jesteśmy głodni występów na żywo i kontaktu z publicznością, oraz  pewni  swoich umiejętności i nowych gitarzystów Paula i Archee, a brzmieniowo  jest o wiele większa moc niż na płycie, co mogą potwierdzić zapraszani na nasze próby goście.

PMA: A dlaczego wywnioskowałeś że potępiam świetną promocję jaką wykonaliście ? Absolutnie nie to miałam na myśli. Bardziej chodzi mi o to, że kreujecie się na zespół doświadczonych, zaprawionych w bojach muzyków, dając niejako pewność fanom, że Wasze koncerty to będzie coś absolutnie wyjątkowego. Natomiast do tej pory Neaghi nie zagrało jeszcze nigdy na żywo. Jasne, że kilku z Was grało wcześniej wspólnie w jednej kapeli, macie w cv również takie bandy jak Test Fobii Kreon czy Demogorgon. Ale jednocześnie w składzie macie też ludzi z niewielkim doświadczeniem koncertowym i to grających na newralgicznych w metalu instrumentach. Próby próbami, a koncerty rządzą się swoimi prawami. Tak jak początkującym kapelom można wybaczyć słaby występ, biorąc to na karb właśnie braku doświadczenia, tak w Waszym przypadku takich wymówek w przypadku gdy coś nie „pyknie” po prostu nie będzie. Albo jesteście bardzo pewni siebie, albo … ?

Lukas: Heloł, nie wywnioskowałem, że potępiasz promocję zespołu, bo niby czemu miała byś  to robić? My nie kreujemy się na doświadczonych muzyków bo nasze muzyczne CV jest jakie jest i nikt tego nie zmieni. Jako zespół  po prostu cieszymy się, że jest zainteresowanie NEAGHI i promujemy nasze działania w sieci. Niestety ubolewam nad faktem, że nie było nam dane zagrać koncertu w naszym oryginalnym składzie. Nie wiem też czy to dobrze czy nie ale i tak pewności do wspaniałego występu nie było i nie ma. Wychodząc na scenę nigdy nie wiesz co się wydarzy. Zespół to ludzie i należy pamiętać, że wiele czynników ma wpływ na występ. To czy jest się doświadczonym muzykiem czy początkującym nie ma znaczenia, ponieważ zawsze można zagrać gorszy gig. Najważniejszą rzeczą w występach na żywo jest to, aby cieszyć się muzyką, mieć zaufanie do siebie i kolegów z zespołu, oraz wejść w interakcję z publicznością. Jesteśmy ludźmi i nawet największe muzyczne tuzy grają lepsze i gorsze sztuki. My z naszej strony będziemy chcieli wypaść jak najlepiej, to jest oczywiste. Osobiście jednak nie zaprzątam sobie tym głowy. Wiem jedno. Mamy skład, który jest w stanie zagrać koncert i tyle. Pyknie bądź nie.

Lever: Co do newralgicznych instrumentów w metalu – tutaj zupełnie się nie zgadzam. Jak na żywo wysypie się wokalista czy perkusista będzie to równie bolesne jak wpadka gitarzysty. Grunt to umieć te wpadki zamaskować (śmiech). Paul i Archee mimo młodego wieku doświadczenie jednak odpowiednie posiadają i tym aspektem zupełnie sobie nie zaprzątamy głowy. Najważniejsza jest chemia między nami i fakt, że mimo krótkiego stażu w zespole chłopaki znakomicie się w ten skład wkomponowali.

PMA: No to w takim razie, pytanie do Paula i Archiego. Dołączyliście do zespołu już ukształtowanego, ze świetnie przyjętą przez fanów debiutancką płytą na której partie gitar, zarówno rytmiczne jak i solowe, zagrane były na najwyższym poziomie. Czujecie presję, że Wasza gra będzie porównywana i oceniana z nagranym materiałem ? Nie boicie się, ze ktoś powie na przykład coś w stylu, że Kaszczyszyn miał lepszą technikę itp. ?

Archee: Jasne ze będzie oceniana gra i tego się nie boje. Dlatego też staram się jak najbardziej grać jak to jest zapisane w nutach ,oraz dopasować swój styl grania ,bo niestety wszyscy mamy swój styl (śmiech). I wydaje mi się że na naszych koncertach nie będzie czasu na ocenę, bo będzie świetna zabawa.

Paul: Nie boję się, bo każdy muzyk ma swój własny styl i wyczucie tego, co gra. Jeśli poprosisz Paula Gilberta i Steve’a Vai’a o zagranie tego samego utworu, będzie tak samo, tylko że każdy z nich zagra trochę inaczej, tak jak to czuje. Tym, co odróżnia dobrego muzyka od wielkiego, jest to, że drugi ,oprócz techniki, gra emocjonalnie i w ogóle nie zawsze jest techniczny. Dlatego nie martwię się, że będę porównywany do kogokolwiek, bo jesteśmy różni, mamy różne poglądy na muzykę. Więc trzeba to zrozumieć.

PMA: Paul i Archee, jak wiele zamierzacie wnieść od siebie do zespołu i jak wiele mogą oczekiwać od Was fani Neaghi ?

Archee: Na razie konkretów z mojej strony nie powiem , bo wszystko zależy od tego jak będzie rozkręcać się to koło fortuny (śmiech).  Fanom powiem tylko, że będzie gorąca na koncertach , czekajcie na nas.

Paul: Postaram się dać z siebie wszystko, tak na koncertach, jak i w studio.

PMA: Paul – dwa pytania do Ciebie, w Neaghi pełnisz rolę gitarzysty solowego, powiedz którymi muzykami się inspirujesz, kto jest jest Twoim muzycznym guru ? Gdybyś miał wymienić swoje trzy ulubione kapele to byłyby to ?

Paul: Zainspirowałem się muzyką przez Alexi Laiho z Children of Bodom ,jego połączeniem melodyki i ciężkich riffów, generalnie lubiłem słuchać wszystkich kapel ze Szwecji i Finlandii. To można powiedzieć podstawa mojej duszy. Jeżeli chodzi o technikę, to od razu powiem, że to jest John Petrucci z Dream Theater. Pierwszy jego album solowy i to co on robił na początku w Dream Theater jest magią. Kiedy zacząłem interesować się muzyką fusion, sporo rzeczy przejąłem od Guthriego Govana, ogólnie jego poczucie muzyki, z jednej strony podoba mi się jak on z prostych rzeczy robi coś fajnego, a z drugiej on jest tak zaawansowanym technicznie gitarzystą, że potrzebowałem trochę czasu, żeby nauczyć się coś grać w jego stylu. To jeżeli chodzi o solo. Co do drugiej połowy pytania … ciężka sprawa. Ale ostatnio słuchałem Decapitated, Meshuggah, At the Gates i ostatnie nagrania Tool. To wszystko nie wiadomo od czego zależy, dzisiaj na przykład słucham black metalu, jutro jazz-fusion, pojutrze w ogóle chcę odpocząć od muzyki. Tak samo to działa z inspiracją, wyciągam z różnych gatunków najlepsze rzeczy. Jeśli mam wymienić trzy kapele, to skupię się na albumach, które mogę słuchać od początku do końca. Jest ich sporo, ale mogę wyróżnić Dream Theater – Train of Thought (2003), Periphery – Periphery II (2012), Opeth – Damnation (2003).

PMA: Paul, pochodzisz z Białorusi, czy mógłbyś porównać białoruską scenę metalową z polską ?

Paul: Ciężko mi porównać obydwie sceny, gdyż słuchałem głównie muzykę, która pochodzi ze Szwecji, Norwegii. Pamiętam jeszcze taką sytuacje, że kiedy miałem 12-14 lat, mój kuzyn pokazał mi nagranie Behemoth „As Above So Below”. Dla mnie to był jakiś inny świat, zupełnie inny od tego, czego w tamtych czasach słuchałem. Ale wtedy nawet nie wiedziałem, że Behemoth pochodzi z Polski. Minęło kilka lat, pojawił się internet i dopiero wtedy się dowiedziałem że Behemoth, Vader – to jest Polska, że są znane na całym świecie, że polska scena muzyczna jest znana z brutalnego, ciemnego metalu. Jeśli pytasz o białoruskie zespoły –  bardzo podobały mi się takie kapele jak: Rasta, Gods Tower, TT-34. Ciężko mi powiedzieć czy w dalszym ciągu istnieją bo od dawna już nie obserwuję tamtejszej sceny.

PMA: Szykują się koncerty, być może jakaś trasa. Czy zasada „sex, drugs and rock’n’roll” dotyczy również muzyków Neaghi ? A konkretnie pytając, wiadomo że czasy groupies już przeminęły, jednak i dziś nie rzadko można spotkać dziewczyny chętne do zawarcia bliższej, choć krótkotrwałej znajomości z muzykami. Czy gdy jakaś fanka zapuka do waszych drzwi podczas trasy koncertowej będzie mogła liczyć, że nie zatrzaśniecie ich przed jej nosem ?

Lever: Dziewczyno, o co ty mnie pytasz ? Ja mam 50-kę na karku, gdy rano budzę się i nic mnie nie boli to zastanawiam się czy jeszcze żyję, a ty mi tu z jakimś seksem i dragami wyskakujesz (śmiech).

PMA: Rozumiem, że te sprawy pozostawiasz młodszym kolegom z zespołu ? Więc co reszta kapeli na to ?

Lukas: W moim przypadku jedyne na co może liczyć fanka to autograf i zdjęcie (śmiech). Ewentualnie wspólną światopoglądowa bądź muzyczną konwersację. Wyrosłem już z trybu życia ” sex, drugs & rock’n’roll „(śmiech).

Wojbass: Panowie przestańcie pie…ć, z tego się nie wyrasta „sex, drugs and rock’n’roll”był, jest i będzie nieodłączną częścią tego biznesu (śmiech).

PMA: Wojbass , byłeś przez wiele lat częścią legendarnej kapeli jaką bez wątpienia jest Test Fobii Kreon. Jak wspominasz ten okres w swoim życiu i czy myślisz, że Neaghi ma szansę w przyszłości na podobny status ?

Wojbass: Muzycznie i towarzysko to była jak na razie najfajniejsza przygoda, bardzo dużo pozytywnych doświadczeń, podróż za którą zawsze będę wdzięczny Rafałowi Żelechowskiemu, będzie o czym wnukom opowiadać. W Neaghi robimy swoje, nie patrzymy się wstecz, Test Fobii Kreon jest już niestety przeszłością dla mnie a Neaghi to otwarta księga którą piszemy. Czy będziemy mieli w przyszłości podobny status ? Czas pokaże, to są dwa zupełnie inne światy, inna muzyka, inne okoliczności i nie nam to oceniać.

PMA: Apropos spraw związanych z działalnością kapeli, czy nie uważacie że przydałby się Wam management, który kierowałby poczynaniami Neaghi?

Lever: Mieliśmy taką propozycję. Natomiast na chwilę obecną nie chcemy wiązać się żadnymi kontraktami na wyłączność, natomiast jak najbardziej jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje koncertowe.

PMA: Na koniec chciałabym zapytać o plany na przyszłość, nie tylko tą najbliższą.

Lever: Ja nie raz w żartach na próbach mówię, że mam 50-tkę karku, więc przede mną chyba nie więcej jak 20 lat śpiewania, więc musimy się spieszyć, bo mam zamiar z Neaghi nagrać jeszcze minimum 5 płyt. Ale tak serio, to tych płyt pod szyldem Neaghi mam nadzieję, że będzie jeszcze więcej (śmiech). Ale w tej chwili przede wszystkim koncerty. Wiadomo, że każdy z nas pracuje, więc to nas trochę ogranicza, ale chcemy grać tak dużo, jak to będzie tylko możliwe.

Wojbass: Granie dla ludzi, uwalnianie emocji na żywo, zobaczymy jaki jest odbiór naszej muzyki, to zapewne będzie rzutowało na nasze plany na przyszłość.

Lever: Tutaj dodam jeszcze, że sceniczny debiut Neaghi odbędzie się 11 marca we wrocławskim klubie Liverpool, na który oczywiście wszystkich serdecznie zapraszamy. Zagrają z nami dwie świetne kapele: Disarm oraz The Burning Hands więc ogień będzie na pewno. Szykujemy dodatkowo na ten występ parę niespodzianek dla naszych fanów, ale nie chcemy ich na razie zdradzać, bo wiadomo jakie mamy czasy i ciężko jest cokolwiek zaplanować. 


Neaghi Recenzja albumu „Historia malowana krwią demona”

Płyta wrocławskiej kapeli Neaghi „Whispers of Wings” to kawał znakomitej muzy. Recenzja jest efektem kilku ładnych godzin rozmów z wokalistą kapeli i rozkminiania liryk podczas tej pogawędki.

Oceń ten wpis:


Odkryj więcej z Polska Muzyka alternatywna

Subscribe to get the latest posts to your email.

Dodaj komentarz