Baza Ludzi Żywych – recenzja albumu „Baza Ludzi Żywych”

Niespełna rok temu, po długich przygotowaniach, w formie długogrającego krążka ukazał się album świeżej formacji pochodzącej z czeluści Olkusza. Baza Ludzi Żywych dowodzi, że jednak nie jest to martwe miasto. Co łączy ten album z poniższym tekstem? Oba są debiutami w swoich rewirach – tyle, że ten pierwszy jest zdecydowanie bardziej przesiąknięty ambicją. Recenzję przygotowała Maja Braumberger.

Nazwa zespołu: Baza Ludzi Żywych
Tytuł płyty: „Baza Ludzi Żywych”
Premiera: 17.04..2023

Utwory:

  1. Modły
  2. Z wysokości
  3. Song for J.
  4. Grawitacja
  5. Północ
  6. Jaźń
  7. Loving Ju
  8. Król Danii
  9. Studzieniczne
  10. Baza Ludzi Żywych

Skład zespołu:

Łukasz Jarosz – perkusja, głos,
Maciek Pałka – gitary,
Asia Piekarz – gitara basowa.

Gościnnie:
Wadim Jarosz – klawisze, bas, gitary,
Martyna Dziechciarz – altówka.

Nagranie, miks i mastering: Wadim Jarosz.
Muzyka: Maciek Pałka, Łukasz Jarosz (z wyjątkiem „Król Danii” – muzyka: John Grant)
Teksty: Łukasz Jarosz.

„Odkrycie Żywych za żywych”, czyli recenzja albumu: Baza Ludzi Żywych – „Baza Ludzi
Żywych” (Genital Sector 2023)

Co gra Baza Ludzi Żywych? Osobiście nie jestem zwolenniczką i nie widzę konieczności stosowania sztywnej kategoryzacji twórczości (szczególnie debiutanckiej), dlatego po prostu powiem, że jest to muzyka rockowa. Nie znajdziemy tam co prawda strasznie ostrych, zgniatających płuca brzmień, dlatego właśnie Niedźwiedzki bez zawahania mógłby zawrzeć wybrane pozycje z dyskografii Bazy w swoich audycjach poświęconych „ostremu metalowemu łojeniu”. Ta grupa opiera swoją twórczość na graniu tego, co im leży na trzewiach, z rzadko dzisiaj spotykaną w głównych nurtach organicznością, bez zbędnego efekciarstwa – bo o to w końcu chodzi w sztuce.

Fot: Jacek Berg

Na powitanie wychodzi nam oczywiście okładka, która idealnie oddaje charakter zawartości – szczere, niezmanipulowane i nietrudne do przyswojenia ścieżki, przyjemne niczym świeży wiatr towarzyszący uwiecznionemu na zdjęciu przedwiośniu (chociaż wspomniana lekkość przyswajania jest pozorna, gdyż mamy tu do czynienia z naprawdę konkretną wagą artystyczną).

To wszystko może brzmieć delikatnie i album rzeczywiście miałby szansę taki być, gdyby nie fakt, że cała warstwa liryczna jest okraszona siarczystymi gitarami i żywą, zaangażowaną perkusją. Nie jest to album eksperymentalny; jednak, mimo tego faktu, można nacieszyć ucho różnymi wariantami brzmienia: otwierające „Modły” przesiąknięte ciepłem i agresją (czyli drugim największym oksymoronem zaraz po wszechwiedzy i wszechmocy… wiadomo kogo), a od razu po nim „Z Wysokości” oferujące kompletnie przeciwną temperaturę na spektrum, czyli konkretny i porywający chłód – patrząc z innej strony, jest to całkiem dobra, pobieżna symulacja menopauzy. Tylko, że to jest przyjemne. Na albumie znajduje się również kawałek, który bez wątpienia znalazłby swoje miejsce na liście przebojów większych stacji radiowych i przy okazji podniósłby trochę ich generalny poziom – „Loving You„, do którego w ciągu ostatniego roku udało mi się kilka razy w świetnym gronie zedrzeć gardło podczas występów na żywo.

Całość stworzyła solidny klimat momentami przypominający krzyżówkę młodego Black Sabbath, legendarnego gatunku Surf Rock i klasycznej, brudnej alternatywy. Jednak należy pamiętać, że jest to w dalszym ciągu coś zupełnie nowego, z własnym, formującym się powoli charakterem!

Ktoś kiedyś przekazał mi ciekawą radę, że tekst warto zamknąć cytatem – w końcu to, co ja bym powiedziała, zostało już dawno wypowiedziane o wiele lepiej. Tym razem wyprzedził mnie Fernando Pessoa słowami: „Wszystko, co człowiek stwierdza lub wyraża, to notatka na marginesie całkowicie wymazanego tekstu […]„. Twór w trakcie przeobrażania się w coś namacalnego przechodzi przez wiele filtrów: umysł, czyn niewerbalny, słowa. Ten ostatni w formie jałowej zapewnia najmniej rzetelności, więc chociażby z tego powodu warto zapoznać się samodzielnie z omawianym krążkiem i przekonać się o nim na własne… uszy. Tak, będzie to czas stracony, ale za to na jakie dzieło!

Maja Braumberger

Zespół najlepiej posłuchać na żywo. Po bardzo udanym koncercie w Klubie Stolarnia w Bielsku Białej w ramach trasy Miazga Tour promującej polskie zespoły sceny niezależnej na żywo, kolejny koncert zespół zagra w Wodzisławiu Śląskim. Jest więc okazja posłuchać ich albumu, przyswoić teksty i przyjść 7 września do klubu Amber Wodzisław Śląski aby bawić się razem z kapelą.

Album w wersji CD do nabycia bezpośrednio od zespołu. Wystarczy wejść na ich fanpage i wysłać zamówienie. Wszystkich zainteresowanych dalszą drogą zespołu, ich twórczości, koncertów i nowinek zapraszamy do śledzenia fanpage i kanałów zespołu.

Fot: Jacek Berg

WESPRZYJ NASZ PROJEKT

Przekaż darowiznę 🙂

20,00 zł

Wpłać na zrzutkę.pl 🙂

Polska Muzyka alternatywna

Odkryj więcej z Polska Muzyka alternatywna

Subscribe to get the latest posts to your email.