„Dla tych, którzy pamiętają, jak brzmi prawdziwy rock” – recenzja płyty „StoneRiver”

StoneRiver – zespół z Trójmiasta, który gra klasyczny hard rock, doprawiony czasem szczyptą metalu, czasem funku, a czasem polany bluesowym sosem. Grają bez kompromisów i bez oglądania się na trendy – raz szybciej, raz subtelniej – ale zawsze szczerze i z energią. Inspiracje czerpiemy z klasyki gatunku, dodając do niej własny charakter i świeżość.

Dzwoniąca stacja kontroli – recenzja płyty „Die Glocke”

Devil's Starship to projekt Marcina Stefanickiego i Krzysztofa Morfiny. Po debiutanckiej płycie „Fullmoonglasses”, osadzonej w estetyce industrialnego metalu, zespół na ostatnim wydawnictwie „Die Glocke” obrał nowy kierunek - neofolk, okraszony brzmieniami postindustrialnymi. Ich muzykę spaja groteskowa liryka, czarny humor i melancholia, balansujące na granicy absurdu i powagi.

Słodko-gorzka wizja życia – recenzja płyty „Ciężar skrzydeł” zespołu Inapark

Inapark to młody, pełny energii zespół ze Stargardu. Muzyka, jaką prezentują oscyluje wokół alt-rocka, indie-rocka, pop punka, punk rocka i emo. Grupa powstała w zeszłe wakacje, z inicjatywy wokalisty, wówczas poszukiwał osób, które miałyby podobną wizję na tworzenie muzyki pośród tegorocznych maturzystów (wszyscy mamy około 18 lat). Po wydaniu pierwszego utworu wraz z teledyskiem i zagraniu kilku koncertów (między innymi WOŚP w Szczecinie), nie próżnują i pracują teraz nad debiutanckim mini-albumem, który nosi nazwę "Ciężar skrzydeł".

Baza Ludzi Żywych – recenzja albumu „Baza Ludzi Żywych”

Niespełna rok temu, po długich przygotowaniach, w formie długogrającego krążka ukazał się album świeżej formacji pochodzącej z czeluści Olkusza. Baza Ludzi Żywych dowodzi, że jednak nie jest to martwe miasto. Co łączy ten album z poniższym tekstem? Oba są debiutami w swoich rewirach – tyle, że ten pierwszy jest zdecydowanie bardziej przesiąknięty ambicją. Recenzję przygotowała Maja Braumberger.

Methopia – recenzja płyty: „Mr. Serious”

Utwory na „Mr. Serious” można podzielić na te która nazwałabym koncertowymi (m.in. „Desire”, „No Faces”) nastawione na ostrą jazdą oraz te bardziej klimatyczne jak „Dripping Tap” czy zdecydowanie najlepszy na płycie „Blame” w którym Methopia ukazuje w pełni swoje możliwości kompozycyjne oraz naprawdę spory potencjał dający nadzieję na świetlaną przyszłość.